• Podróż bez konkretnego celu

    Życie płynie jak wielka fala
    Jestem na górze
    Ale z niej spadam
    Życie płynie jak wielka fala
    Jestem na górze ale ciągle z niej spadam
    Głową w dół

        Postanowiłam, że dziś się Wam przedstawię, ale niekoniecznie w sposób zrozumiały. Lepiej późno niż wcale, nieprawdaż? Jak wiecie "tymczasowo" odstąpiłam od fotografii, chociaż użyłam tego słowa głównie po to by uniknąć zbędnych pytań. Aczkolwiek muszę przyznać, że moja tęsknota za naciskaniem spustu migawki stale się pogłębia, do tego stopnia, że robienie autoportretów sprawiło mi tak wiele radości, jak gdybym współpracowała z ulubioną modelką. Od pewnego czasu coraz częściej zaglądam na swojego bloga czując się bardziej jak gość niż jego właścicielka i zastanawiam się 'kiedy nowy post?'. Tak, za blogowaniem również zatęskniłam, nigdy się do tego nie przykładałam, ale jednak. Stąd też dziś tu jestem. No hej.



       
    Jestem człowiekiem niestałym emocjonalnie. Naprawdę. Potrafię przeżywać jedną z najpiękniejszych chwil swojego życia, a za chwilę z powodu byle owada rozpocząć narzekania na brak sensu istnienia. To dołujące. Zdarza się, że mam ochotę wyjść z siebie, zostawić tą rozhisteryzowaną część mnie i wrócić, gdy już się uspokoi. Ciężko mi ze sobą wytrzymać.




    Fotografowanie było odskocznią. Wiecie, zawsze czułam w sobie jakąś duszę artystki, ciągnęło mnie do tworzenia pięknych rzeczy i dzielenia się nimi z innymi. Dlatego najpierw śpiewałam, układałam piosenki, recytowałam wiersze, składałam origami, rysowałam, startowałam w kolejnych konkursach z nadzieją, że będę mogła pokazać światu, iż coś potrafię. Czar zaczął pryskać gdy w żadnej z tych dziedzin nie osiągałam zadowalających mnie wyników. I wtedy pojawiła się ona. Okazało się, że zatrzymywanie chwil w kadrze jest bardziej emocjonujące niż mogłoby się wydawać. A gdy sama zaczęłam dopracowywać szczegóły sesji... idealnie. Mogłam przenieść część wyobrażeń z mojego umysłu do świata realnego, ustawić je przed obiektywem i zamknąć w klatce czasu. 




    A dziś dostałam objawienia. Haha, naprawdę. Wyjrzałam przez okno i zachwyciłam się światem skąpanym w różu. Chcąc odkryć źródło tej pięknej barwy skierowałam wzrok w kierunku zachodnim i bang, znalazłam to czego szukałam. Piękny różowo-płomienny zachód słońca. Wszędzie cisza, zero wiatru, ciemne kontury drzew. Pomyślałam sobie: dla takich widoków warto żyć. Odniosłam wrażenie, że życie faktycznie ma sens i warto działać, by następnego dnia móc ponowie podziwiać taki widok z uśmiechem i świadomością, że dokonało się czegoś dla innych.




    Czy ten wpis ma sens? Czy ma cel? Niekoniecznie. Sama nie wiem co chciałam Wam przekazać, możliwe, że tylko zapragnęłam uwolnić część zagubionych emocji. Miło byłoby pofilozofować, ale to chyba nie ten dzień. To krótki upust moich myśli, a teraz, gdy wyszły na wolność, jest nieco łatwiej.
    Miałam wielką chęć wstawić Wam inspirujące obrazki, ale nie lubię na swoim blogu foootooograaafiiicznyyym wklejać zdjęć osób, których nawet nie znam. Dlatego dziś jestem ja. Ja jako autor zdjęcia i ja jako modelka. Trzymajcie się!


  • 4 komentarze: